Odrobina błękitu. Ten szal filcowy miał być nieco inny, stalowo szary. Szyfon nie chciał złapać szarości i z farby wyciągnął tylko niebieskie barwniki. Pierwszy raz farbowałam w tej farbie i następnym razem chyba najpierw zrobię próbę. Ale tak też może być. Pasuje mi bo jest trochę odmienny od dotychczasowych.
Z szarości pozostały tylko brzegi i listki.
wtorek, 19 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
boski, a te zolte kwiaty po protu miodzio...
OdpowiedzUsuńNo i łądnie wyszło...dobrze,że tylko tyle szarości :)
OdpowiedzUsuńŚliczny :)
OdpowiedzUsuńOgromnie mi się podoba! Wygląda tak lekko i powabnie...
OdpowiedzUsuńa dla mnie to ten szal świecący jest - kwiaty - niczym latarenki blyszczą w pięknym slońcu...:)
OdpowiedzUsuńO rany, przesliczny!!! Znowu!!!!..
OdpowiedzUsuńOj czarujesz Babo Jago..
Wyszedł sliczny. A który to barwnik taki nieposłuszny?
OdpowiedzUsuńTwoje szale są po prostu obłędne:)
OdpowiedzUsuńTwoje szale kojarzą mi się z obrazami. Czasami słów brakuje żeby wyrazić zachwyt:)
OdpowiedzUsuń