Skończyłam! Opornie mi szło. Miały być z filcowymi kulkami, ale odcień granatu mi nie pasował. Dobrałam farbę akrylową, grafitowe kosteczki i wydawało mi się, że będzie z górki. Gdzie tam! Lakier szkliwiący zostawiłam na działce. W zeszłym tygodniu przywiozłam, polakierowałam kulki i ..... nie chciały schnąć. Jakby się wszystko zmówiło przeciwko. Ale wreszcie koniec !
Tyle, że lepsze zdjęcia dopiero jutro wrzucę, bo przy zarówce wyszło co wyszło ;)
czwartek, 21 października 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślę, że przesadzasz. Mnie się podoba. Przypominają wzór kafelków z klatki schodowej w Nieborowie. Dlatego myślę, że nie ma na co się obrażać. Ja też najbardziej krytyczna jestem dla siebie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że jestes wszechstronnie uzdolniona. \koraliki są śliczne. Bardzo ładny wzór.
OdpowiedzUsuńsuper, a kolor mniam...
OdpowiedzUsuńjak ceramiczne :):)
OdpowiedzUsuńi ty te kuleczki decopagowałaś?? szacun za zegarmistrzowską robotę :) ślicznie wyszły
OdpowiedzUsuńMi też lakier coś ostatnio długo schnie...Może to przez wilgoć, bo trzy dni czekam i ciągle jakoś tak...ślad łapy zostaje...
OdpowiedzUsuńA korale takie swojskie, kuchenne :)
Bardzo ładne 'swojskie' korale :)
OdpowiedzUsuńNo i piekne sa........
OdpowiedzUsuńBella, bella, bella!!
OdpowiedzUsuńCiao
Silvia
Sliczne koraliki wyszly. Mimo problemow co mialas..Warto bylo przetrwac..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i sloneczka przesylam..U nas slicznie i cieplutko..
Zapraszam, Jagusiu do siebie, na mały rewanż wyróżnieniowy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń